Nie wiem, czy Sikorski w ogóle rozumie, co to oznacza Stany Zjednoczone Europy. Rozumie natomiast świetnie, że taki język dzisiaj się podoba. To język dominujący w całej Unii Europejskiej – mówi europoseł PiS, profesor Ryszard Legutko.
Stefczyk.info, wPolityce.pl: W Polsce wciąż trwa debata na temat przemówienia Radosława Sikorskiego w Niemczech. Jak Pan ocenia słowa szefa MSZ?
Prof. Ryszard Legutko: Wypowiedź Radosława Sikorskiego jest skandaliczna, i to pod wieloma względami. Pomysły tam wyłożone – wielce zaskakujące – nie zostały wcześniej przedstawione w kraju i poddane dyskusji. MSZ nie może zaskakiwać społeczeństwa i polityków, gdy w grę wchodzą sprawy tak poważne. Ale widać rząd kieruje się przekonaniem, że mu wszystko wolno.
Czy formułowane przy tej okazji obawy o polską suwerenność są uzasadnione?
W przemówieniu były elementy, które muszą niepokoić. Niepokoi również forma, jakiej użył minister. Wystosował apel do rządu innego kraju, by ten przejął przewodnictwo w Europie. Co to w ogóle ma znaczyć? Kto go upoważnił do takiego apelu? Sądzę, że i Niemcy byli tym zaskoczeni. To nie jest normalny zwyczaj w prowadzeniu polityki.
Wiele osób zaznacza, że Sikorski zabrał głos w sprawie, która nas nie do końca dotyczy.
Sytuacja Polski jest dość specyficzna. My nie należymy do strefy euro, która przeżywa obecnie największy kryzys. Tę sytuację polski rząd powinien wykorzystywać na naszą korzyść. Tymczasem staliśmy się krajem, który w sposób zupełnie niepotrzebny wychodzi z inicjatywami w sprawach, które nas nie dotyczą, i w których nie będziemy mieli żadnej roli do odegrania. A wszystko to z potrzeby lizusostwa. Rząd uwielbia się podlizywać wielkim tego świata, by od czasu do czasu dostać łaskawie rękę do pocałowania.
Minister powiedział to co chcieli słyszeć Niemcy?
Każdy kraj lubi słyszeć od obcych, że jest najważniejszy i że wszystko od niego zależy. Minister Sikorski jest dobry w mówieniu takich komplementów, ponieważ nie ma żadnych poglądów. Kiedyś mówił, że Gazociąg Północny to drugi pakt Ribbentrop-Mołtow. Potem jednak przyznał, że rura jest OK. Wystarczyło, by zmienił obóz polityczny. On wcale nie zmienił poglądów na temat bałtyckiej rury. On po prostu nigdy nie miał poglądu na ten temat, ani na żaden inny. Wyłączając oczywiście własną karierę.
Federalizacji UE, o którą apelował, też nie popiera?
Nie wiem, czy on w ogóle rozumie, co to oznacza Stany Zjednoczone Europy. Rozumie natomiast świetnie, że taki język dzisiaj się podoba. To język dominujący w całej Unii Europejskiej. Widać to było doskonale, gdy Donald Tusk przyjechał do Parlamentu Europejskiego na inaugurację polskiej prezydencji. Wtedy mówił, że musi być więcej Europy w Europie. Brzmiało to dość głupio, ale i tak wszyscy oszaleli z radości. Sikorski poszedł jeszcze dalej. Uznał, że cała Europa ma być w Europie. Brzmi jeszcze głupiej, ale nie szkodzi. Gdy Unia pójdzie w tym kierunku to Polska będzie miała w niej jeszcze mniej do powiedzenia niż teraz. A teraz już praktycznie jest na marginesie.
Mówi to tylko, żeby się podobać?
Wszystko co robią Sikorski i Tusk w polityce zagranicznej polega na tym, by się podobać. Oni myślą w kategoriach najbliższych sondaży, medialnego wizerunku, obecności na międzynarodowych spotkaniach. Nikt z nich nie rozważa rzeczy w kategoriach kraju i w perspektywie długofalowej. Ta kwestia w ogóle nie istnieje, ani w ich umysłach, ani w polskiej debacie publicznej. Uważamy, że płyniemy w głównym nurcie. Grunt, by się nikomu nie narazić i jakoś to będzie. Przegrywamy wprawdzie wszystkie konkretne boje o polskie sprawy, ale Polacy są wielkoduszni i wszystko wybaczą.
To przykra konkluzja
Podsumowując słowa Sikorskiego należałoby stwierdzić, że jego propozycja pod względem koncepcyjnym jest niemądra, pod względem politycznym szkodliwa, a pod względem ludzkim żałosna. Powtórzę raz jeszcze: Sikorski i Tusk nie dokonali w polityce zagranicznej niczego, z czego nasz kraj czerpałby zyski.
Jednak wiele środowisk broniło słów Sikorskiego, mówiąc, że jego propozycja jest dziś potrzebna i słuszna
Komentarze po słowach Sikorskiego ogromnie mnie zasmuciły. Sporo było uwag krytycznych, ale jednak pojawiło się wiele głosów aprobatywnych, a nawet entuzjastycznych. To zasmucające. W kraju, gdzie panują racjonalne reguły polityczne, podobna sytuacja musiałaby się skończyć dymisją.
U nas o niczym takim mowy nie ma. Wniosek PiS w tej sprawie jest skazany na porażkę.
Myśmy się odzwyczaili przez dziesięciolecia od suwerennego myślenia. To dlatego takie wydarzenia traktujemy, jako coś normalnego. Boimy samodzielności politycznej i przestaliśmy już rozumieć, czym jest suwerenność i jaką stanowi wartość. Wmawia się nam, a my potulnie tego słuchamy, że w naszych czasach suwerenność nie ma znaczenia. Przecież to absurd. Minister ze swoim apelem zwracał się do Niemiec jako do kraju decyzyjnego w Europie, czyli kraju podejmującego samodzielnie kluczowe decyzje. To znaczy, że decyzyjność jednak się liczy w polityce.
Powinniśmy się skupić zatem na rozwoju swoich możliwości
Powinno nam zależeć na tym, by jakąś rolę odgrywać i dysponować własnymi atutami przetargowymi. Klakierstwo i lizusostwo to nie są w polityce żadne atuty. Polakom zabełtano w głowach wmawiając im, że bycie dworakiem u mocnego władcy, to szczyt naszych możliwości. Wszystkie wyższe aspiracje, bardziej ambitne cele pozostają poza świadomością Polaków. Mówienie o takich aspiracjach i celach wywołuje zniecierpliwienie, strach, a później gniew. Polacy mają dzisiaj duszę kibica, a nie gracza. To bardzo przygnębiające.
Czy minister Sikorski swoją wypowiedzią nie pokazuje, że obecny rząd ma problem z Polską?
Minister Sikorski i cała Platforma dobrze wpisują się w tę polską postawę kibicowania wielkim. Znamiennym były na przykład wydarzenia z ostatniej kampanii wyborczej po publikacji książki Jarosława Kaczyńskiego. Wybuchł wtedy skandal z powodu dwóch zdań dotyczących Angeli Merkel. Jednak za skandal nie uznano listu byłych ministrów spraw zagranicznych do szefa sąsiedniego państwa, solidaryzujący się z nią i atakujący szefa partii opozycyjnej we własnym kraju. To było coś niewyobrażalnego. Trudno mi sobie wyobrazić, by w jakimkolwiek normalnie funkcjonującym kraju opinia publiczna mogła tolerować takie zachowanie. Musiała nastąpić jakaś straszna destrukcja w polskiej wrażliwości, żeby dawać przyzwolenie, a nawet pochwalać coś takiego. Na szczęście są także inni Polacy, ale tacy ciągle pozostają w mniejszości.
Po słowach Sikorskiego część osób wskazywało, że jego wypowiedź należałoby poprzedzić konsultacjami w Polsce na ten temat. Jednak w kraju na próżno szukać merytorycznych debat o sytuacji UE.
Nie ma i nie było w Polsce szerokiej dyskusji o kryzysie euro, ani nie było prób wypracowania naszego stanowiska w tej sprawie. Są tylko medialne sztuczki członków rządu. A przecież takie stanowisko jest potrzebne. Opinia publiczna jest nieprzygotowana na żadne zasadnicze decyzje. Dlatego apel o to, by wszystkim zajęli się Niemcy, a my będziemy ich popierać do wielu trafia, ponieważ niewielu rozumie, na czym polegają problemy w UE. Jeden z dziennikarzy napisał nawet, że Niemcy powinni przewodzić Unii, ponieważ mają świetną technologię. I rzeczywiście duża część społeczeństwa tak myśli. Skoro u Niemców wszystko działa i gospodarka jest sprawna, to niech i nami rządzą. Jeszcze kilka lat temu do głowy by mi nie przyszło, że podobne głosy będą w moim kraju reprezentowały większość społeczeństwa.
Rozmawiał Stanisław Żaryn